30 sie 2013

Rozdział 35

  Nie jesteśmy wrogami; po prostu się nie zgadzamy.
Balet Giselle po raz pierwszy został wykonany w 1841 roku, nigdzie indziej jak w Paryżu, we Francji.
Opowiada on historię pięknej, wiejskiej dziewczyny, która zakochuje się w chłopaku, który udaje, że jest chłopem (a w rzeczywistości jest księciem i ma narzeczoną) i zaleca się do niej tylko po to, aby ściągnąć jej spodnie. W Giselle zakochany jest również inny mężczyzna, który próbuje ją ostrzec, że ten człowiek nie jest tym, za kogo się podaje. Ale kiedy biedna Giselle dowiaduje się, że jej idealny mężczyzna nie jest taki, jak myślała, umiera z powodu złamanego serca.
Nie bójcie się jednak. Po śmierci spotyka się z nim i tańczą w zaświatach niewiarygodnie piękny taniec, dzięki któremu Giselle w końcu mogła spocząć w spokoju.
Brzmi trochę znajomo, prawda?
Cóż, jest kilka drobnostek, którymi różnie się z Giselle. I myślę, że największą z nich jest to, że ja- Scarlett McVay wciąż żyję i mam się dobrze. I nie sądzę, że moje życie skończy się w najbliższym czasie. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Jednak, jeśli mogłabym powiedzieć Giselle jedną rzecz, byłoby nią to, aby uciekła i zaczęła nowe życie, bo to skończy się katastrofą. I dużą, dużą ilością lodów. Z czego instruktorka tańca nie będzie zadowolona.
Zacisnęłam żeby, kiedy usłyszałam delikatne dźwięki pianina dobiegające z głośników. Zaczęłam świrować na dźwięk tej melodii, a to był dopiero trzeci dzień prób. To były lekcje prywatne, ponieważ w dzień miałam zaplanowane zajęcia na uniwersytecie i tylko w nocy mogłam ćwiczyć. I dlatego że, cóż, byłam całkowicie pochłonięta tańcem.
I z jakiegoś powodu, nie potrafiłam zrobić dolnych patów. Normalnie szybko się uczę, najszybciej z naszej grupy, ale obecnie zbyt wiele działo się w mojej głowie. Liczby, kroki taneczne, kocie jedzenie, więcej lodów, pewna para zielonych oczu…
Czułam świdrujące oczy Bonnie, kiedy zrobiłam pierwszy krok w baletkach. Starałam się oczyścić umysł i wczuć w muzykę; powracając do starych metod, które pomogłyby mi w końcu nauczyć się tego układy i w końcu móc wyjść stąd, wracając do łóżka, po bardzo potrzebny mi sen.
Jak późno było?
Bonnie westchnęła ciężko i wiedziałam, że nie wróży to nic dobrego.
-Słuchasz w ogóle tego, co do Ciebie mówię?- Skrzyżowała ramiona na piersi. –Mówiłam Ci Scarlett, absolutnie żadnych powodów do rozkojarzenia- Jej akcent zaczynał brzmieć trochę, jak odgłos gwoździ przesuwających po tablicy. A ja już nie pamiętam, kiedy ostatni raz nienawidziłam być tak długo na sali. –A Ty oczywiście jesteś rozproszona-
Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się nerwowo. –Przepraszam- Moje gardło nagle zrobiło się suche. Zaczynałam myslec, że był to efekt uboczny przeszywającego spojrzenia Bonnie. –Nie jestem rozkojarzona. Jestem po prostu.. jestem.. po prostu zestresowana.
Bonnie rozluźniła ramiona i mlasnęła językiem. I nie byłam pewna, co to znaczy, ale było to bardziej delikatne niż przed chwilą. –Okej, wiem, że wymagam od Ciebie za dużo- Moje ramiona rozluźniały się. –Ale jeśli nie potrafisz tego zrobić, łatwo będzie znaleźć mi nową Giselle, a ty odegrasz rolę Wilis- I w tym momencie moje ramiona były tak napięte, jak tylko napięte mogą być. Znowu.
-Nie!- Od razu powiedziałam. Głównie dlatego, że nie zamierzałam być jedną z tych smutnych, martwych dziewcząt przygotowanych na śmierć. I nie byłam jedną z tych dziewcząt. –To znaczy.. nie.- Opuściłam głowę i spuściłam z tonu. –To znaczy.. mogę to zrobić- Tchnęłam. –Mogę to zrobić- Powtórzyłam, bo pomyślałam, że może wtedy w to uwierzę.
-Więc zrób to.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na stopy. –Okej
Bonnie odwróciła się ode mnie z wdziękiem, jak zawsze, a ja spojrzałam w lustro. Złapałam brązowe oczy Danielle pełne refleksji. Poruszyła palcami i dała mi słaby uśmiech dla moralnego wsparcia. Podniosłam na nią brew, kiedy zaczęła grać muzyka.
Wzięłam głęboki oddech i rozpoczęłam rutynowe kroki, których uczę się już od siedemdziesięciu dwóch godzin. Czułam, że moje ruchy są bardziej naturalne i płynne. I poczułam  uśmiech na twarzy, kiedy zrobiłam serię zakrętów na podłodze i widziałam Bonnie kiwającą głową, kiedy wylądowałam w szybkim podskoku. Szybko wróciłam na miejsce i od początku zaczęłam rutynowe kroki, zakańczając wszystko delikatnym skinieniem dłoni. Piosenka zatrzymała się, a mój oddech wydawał się zatrzymać w czasie.
Bonnie klasnęła w dłonie dwa razy. –I to jest Scarlett jaką znam- Uśmiechnęłam się i zobaczyłam w lustrze Danielle z kciukiem w górze. Odwróciłam się do niej. –Teraz- Bonnie kontynuowała. –Zrób to jeszcze raz i na dzisiaj kończymy. Ale chcę, abyś poszła od razu do domu i odpoczęła, dobrze? Widzimy się jutro w południe.
-Okej- Powiedziałam raz jeszcze. Zgadzałam się ze wszystkim, co tylko mówiła. Powtórzyłam układ jeszcze raz, tym razem nawet lepiej, nie chwaląc samej siebie. Bonnie uśmiechnęła się do mnie, chwytając za ramię z sympatycznym spojrzeniem.
Mimo tego, że nie mniej niż dziesięć minut temu, groziła mi, że odbierze mi ta rolę, teraz była czymś w rodzaju spokojnej duszy. Wiedziałam to.
Wypuściłam długi oddech i przeszłam na piętach do ławki, na której leżała sterta moich ubrań. Danielle siedziała obok niej. Miała złożone ręce i podskakiwała kolanem i wyglądała  jakby umierała i chciała mi coś powiedzieć. Starałam się ukryć moje przewrócenie oczami.
To nie tak, że nie chciałam rozmawiać z Danielle, ale nie chciałam rozmawiać z Danielle. Jestem pewna, że przyszła tu z dobrymi intencjami, ale nie mam nastroju na dobre intencje. Byłam w nastroju jedynie do mojego kota, łóżka i godzinnych programów telewizyjnych.
-Scarlett- Pisnęła, kiedy usiadłam tak daleko od niej, jak tylko mogłam. Pokręciłam ramionami i zaczęłam odplątywać wstążkę, która oplatała moje kostki.
Nie patrzyłam na nią, kiedy powiedziałam –Cześć Danielle.
-Wyglądałaś niesamowicie, naprawdę. Absolutnie pięknie.- Kontynuowała chwalenie mnie. W końcu na nią spojrzałam. Jej uśmiech był słaby, a oczy wyglądały na zmartwione. Tak samo ładny wygląda, jak i mój.
 -Dziękuję- Powiedziałam stanowczo. Wrzuciłam baletki do torby i znalazłam w niej koszulkę i legginsy. Między nami zapadła długa cisza. Starałam się patrzeć na ubrania, a ona udawała, że się o mnie martwi.
-Scarlett, musimy porozmawiać- Prychnęłam i założyłam koszulkę.
-Porozmawiać.- Zrobiłam cudzysłów w powietrzu. -To znaczy, że chcesz mi robić wykłady? Bo ja nie chcę tego słuchać.
Danielle wstała. –Nie, nie jestem tutaj po to, żeby Cię pouczać.- Pokręciła głową. –Jestem tutaj, ponieważ.. Gdzie byłaś? Nie widziałam Cię od czasów przed Bożym Narodzeniem i nie byłaś na przyjęciu Noworocznym Louis’a, tak samo jak Harry. Czy jest coś, o czym musze wiedzieć?
Przez chwilę zastanawiałam się, gdzie mógłby być Harry, jeśli nie był na przyjęciu najlepszego kumpla. Może wyszedł z innym kumplem albo dziewczyną? Czy może w końcu zasnął przed północą tak jak ja? Pokręciłam głową, bo nie.obchodzi.mnie.to –Nic się nie stało.
Danielle wyczuła moje kłamstwo. Wiedziałam to. Każdy to wyczuł. –Na pewno? – Starała się spotkać moje zatopione w stopach oczy.
-Tak- Nieco się cofnęłam. Zacisnęła usta na co westchnęłam. –Nie chcę o tym mówić- Wyszeptałam i odwróciłam się na pięcie do torby, żeby wyciągnąć z niej legginsy. Znowu zrobiło się cicho.
-Cóż, u Ciebie wszystko w porządku?- W końcu zapytała, kiedy ubrana i przygotowana na niskie temperatury. Podobnie jak ostatnio moja osobowość.
-W porządku- Wzruszyłam ramionami. –Dlaczego pytasz?
-Ponieważ tak naprawdę nie jest w porządku- Chwyciła pasek swojej torebki i spojrzała prosto na mnie. –Spójrz, wszystkim czego potrzebujesz jest przyjaciółka. Jestem gotowa nią—
Podniosłam zmarszczone brwi. –Nie masz pojęcia, czego potrzebuję- Zacisnęłam zęby i nie miałam żadnych wątpliwości patrząc w jej smutne oczy. –A ja z całą pewnością nie potrzebuję Cię teraz jako przyjaciółki- Powoli pokiwała głową. –Więc jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym dostać się do domu-  Wyminęłam ją, sięgnęłam do kieszeni płaszcza po słuchawki i szybko wsadziłam je do uszu.
Miejmy nadzieję, że zagłuszą dźwięki jej protestu, żebym wróciła i z nią porozmawiała.
The Strokes grali głośno w moich słuchawkach, kiedy okręcałam sobie biały kabel wokół palca, aż jego poduszka nie przybrała fioletowego odcienia, a następnie oglądałam jak znów powraca do poprzedniego koloru. Harry zawsze kazał słuchać mi The Strokes i innych zespołów podobnych do nich, żebym polubiła je tak bardzo, jak on. Zawsze mówiłam mu, że tak jest, choć nie było. Przynajmniej do tej pory.
I to wciągało, miał rację. Naprawdę ich polubiłam. Bardzo. I wiedziałam, że oczywiście miał rację, kiedy  mówił, że będę krzyczeć w poduszkę, słuchając ich piosenek, dzięki czemu miałam pretekst, dlaczego nic nie mówiłam przez najbliższe kilka dni. I nie mogę stwierdzić, czy jestem bardziej zła, czy smutna przez to wszystko. Minęły dwa tygodnie od kiedy ostatni raz widziałam Harry’ego w mieszkaniu Zayn’a, wtedy rozmawiałam z nim po raz ostatni.
Żadnych telefonów. Żadnych smsów. Nawet nie tweetnął nic od Bożego Narodzenia. Nie żebym sprawdzała, czy coś.. Tak czy inaczej, między nami dwoma, nie było żadnej komunikacji. Tęskniłam za nim. I nie bałam się tego przyznać. Brakowało mi rozmów przez telefon, dni spędzanych w jego mieszkaniu, tego jak pachniały jego włosy, tego jak całował moją szyję, kiedy nie chciałam jeszcze spać.
Ale kiedy myślałam o tych wszystkich miłych rzeczach, które dla mnie zrobił, to tylko przypominało mi jak głupia byłam tkwiąc w tym wszystkim. Dla niego żadna z tych rzeczy nic nie znaczyła, on po prostu chciał, cóż, zrobić sobie dobrze dobierając się do moich spodni. I to było to, co spowodowało emocjonalną walkę wewnątrz mnie. Byłam smutna, ponieważ tęskniłam za nim, ale byłam na niego zła za te wszystkie kłamstwa. A jeszcze bardziej zła na siebie, o tęsknotę za takim idiotom.
Boże, on jest takim kretynem.
Trzymając się poręczy szłam po schodach prowadzących do mojego mieszkania. Bolały mnie nogi i byłam wyczerpana, więc nawet nie obchodziło mnie to, że szłam tak wolno, jak jakaś staruszka. Kiedy nareszcie dotarłam do mieszkania, rzuciłam swoje rzeczy do reszty bałaganu na podłodze. Idąc w kierunku łóżka zdjęłam płaszcz, rękawiczki, szalik i czapkę. Opadłam na materac z głośnym hukiem. Newton wskoczył obok mnie, uważając żeby nie nadepnął mi na nogi, czy ręce, położył się tuż obok moich pleców. Potem po prostu zamknęłam oczy i szybko zasnęłam.


Obecnie nienawidzę siebie za planowanie zajęć o ósmej rano. Prawdopodobnie dlatego, że zazwyczaj byłam rannym ptaszkiem i zdrowo się wysypiałam, ale to było zanim Bóg zaczął ten cały bałagan w moim życiu, tylko dlatego, że miał zły dzień i chciał żeby jakaś niewinna dziewczyna cierpiała razem z nim.
Tak, wiem że w Afryce są głodujące dzieci, ale przez ostatnie dwie sekundy czułam się źle. Albo przez miesiące.
Mój telefon zawibrował głośno pod biurkiem, co sprawiło, że się obudziłam  i wytarłam oślinione usta na środku klasy. Blondyn z piegami spojrzał na mnie z ukosa, a kiedy spojrzałam na niego, szybko odwrócił wzrok na nauczyciela od.. Chwila, jaka jest teraz lekcja?
Spojrzałam na telefon i szybko otworzyłam wiadomość.
Zayn Malik: Zadzwoń do mnie jak najszybciej! Mam nadzieję, że masz dobry dzień J
Uśmiechnęłam się i szybko odpisałam, że zadzwonię do niego, kiedy tylko wyjdę z klasy i również pożyczyłam mu dobrego dnia. Zayn był miłym chłopakiem. Zbyt miłym, dla własnego dobra, poważnie.
Starałam się skupić uwagę na wykładzie profesora o zaawansowanych dowodach geometrycznych, a to dlatego, że w końcu dowiedziałam się czego uczy się klasa, więc zdecydowałam się posiedzieć jeszcze te dwadzieścia minut. Bawiłam się końcówkami włosów i zagrałam kilka rund w Fun Run na telefonie, starając się nie dopingować zbyt głośno, kiedy wygrywałam z nieznajomymi.
Kiedy profesor ostatecznie oddalił się, wepchnęłam wszystkie rzeczy do plecaka i posłałam  temu samemu blondynowi gniewne spojrzenie. Wyszłam z sali przyciskając telefon do piersi.
Kiedy byłam już na zewnątrz budynku, skręciłam w stronę mojej ulicy, wybrałam numer Zayna i czekałam dwa sygnały aż odebrał.
-Hej Scar- Przywitał się, na co się uśmiechnęłam. Nie odzywałam się do niego przez pewnien czas, ponieważ myślałam  o tym jak miło słyszeć jego głos.
-Cześć- Brzmiałam na szczęśliwą. Dziwne. –Jak się masz?
-Świetnie- Mogłam usłyszeć jak się uśmiecha, na co sama się uśmiechnęłam. –A ty?
Wzruszyłam ramionami i starałam się brzmieć najbardziej optymistycznie, jak tylko potrafiłam. –W porządku- Dosyć dobrze. –Co ode mnie potrzebujesz?
-Masz ochotę pójść jutro na imprezę?- Prychnęłam na jego pytanie. Wiedział, że przygotowuję się do pokazu i wiedział, że Bonnie mnie zgnoi jeśli dowie się, że poszłam tam, gdzie nie powinno mnie być.
-Zayn, wiesz że nie mogę tego zrobić- Powiedziałam przechodząc przez ulicę i machając jakiemuś miłemu kierowcy, który mi się zatrzymał.
Zayn się roześmiał. –No dalej, Scarlett. Wystawiłaś mnie już na Sylwestrze, po prostu przyjdź do mnie na godzinę. Przynajmniej.
-Nie mogę- Odpowiedziałam.
-Po prostu nie chcesz przyjść, bo wiesz, że Harry tam będzie- Zayn nadal śmiał się bez powodu. W tej chwili nie było nic zabawnego. Skręciłam w następną ulicę, i zadrżałam pod zimnym podmuchem wiatru, od którego zabrzęczały moje kości.
-Nie- Odpowiedziałam szybko. –Cóż, z tym bym sobie poradziła, ale… nie mogę iść Zayn. Poważnie. Bonnie już raz chciała mi odebrać rolę, a nie chcę żeby to się powtórzyło.
-A jak niby dowie się o tym, że poszłaś na godzinę na imprezę i nawet nie dotknęłaś niczego z alkoholem?- Westchnęłam, gdy wchodziłam po kamiennych schodach do mojego mieszkania. –Hmm?- Zayn zanucił wiedząc, że ma rację.
-Ale nie mam się w co ubrać- Palnęłam wymówkę. Tym razem szłam po schodach nieco szybciej, niż moja babcia. Co za poprawa.
Zayn zaczął śmiać się jeszcze bardziej. –Przestań, po prostu załóż to, co znajdziesz i przyjdź jutrzejszej nocy. Czuję się jakbym nie widział Cię od wieków- Zaśmiałam się otwierając drzwi do mojego brudnego mieszkania. Naprawdę powinnam posprzątać. –No i co?- Zayn zapytał po moim braku odpowiedzi.
-Dobrze- Powiedziałam wiedząc, że będę tego żałować. –Ale to jest coś w rodzaju balu, na który trzeba założyć sukienkę? Czy po prostu spotkanie, na które mogę założyć jeansy?
-Nie wiem- Zachichotał Zayn. –To po prostu impreza. Co normalnie założyłabyś na imprezę?
-Nie wiem! To dlatego Cię pytam!- Zaśmiałam się i nagle zatęskniłam za nim bardziej, niż wcześniej. Tylko dlatego, że nasze żarty odwracały moją uwagę od tych wszystkich rzeczy, a ja po prostu czułam się lepiej w towarzystwie Zayna. Może ta impreza nie jest takim złym pomysłem.
Śmiech Zayn’a zamarł. –Włóż sukienkę, którą miałaś na urodzinach.
Uniosłam brwi. –Jeśli uda mi się ją znaleźć. W moim mieszkaniu jest straszny bałagan.- Uniosłam stos ubrań z kanapy mając nadzieję, że wypadnie z niego ładna sukienka, ale wypadła tylko bielizna i jakieś koszulki.
-Znajdź ją, załóż, i przejdź się koło Harry’ego kilka razy, bo po tym prawdopodobnie będzie płakał przez sen kilka dni. To tylko rada, chociaż.
Znowu westchnęłam. –Zobaczę, co da się zrobić
-Dobrze- Odpowiedział. –Więc, do zobaczenia jutro wieczorem, tak?
-Tak- Skinęłam głową. – Tylko wyślij mi wiadomość ze szczegółami, a ja przyjdę.
-Dobrze- Powtórzył. –Tęsknię za Tobą Scar.
-Ja też za Tobą tesknię- Powiedziałam zanim rozłączyłam się i położyłam telefon na stoliku nocnym. Moja głowa opadła na skraj kanapy, wypuściłam długi oddech. Starałam się nie koncentrować na nieuniknionej, niezręcznej rozmowie, która odbędzie się jutro między mną a Harrym. Ale czy on w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać? Czy on w ogóle tam będzie? Pewnie po prostu wyjdzie i pójdzie się spotkać z jakąś blondynką.
Potarłam twarz dłońmi i powoli otworzyłam oczy, zauważając Newtona chrupiącego jedzenie z miski. Wstałam  z kanapy i zaczęłam grzebać w stercie ubrań na podłodze. Byłam zdeterminowana, żeby znaleźć tę sukienkę. Ale byłam jeszcze bardziej zdeterminowana, kiedy pomyślałam, że sprawię, że Harry będzie płakał do poduszki.
Przed zajęciami z Bonnie spędziłam cały czas na szukanie tej cholernej sukienki. A kiedy miałam już zrezygnować, zauważyłam coś pod miską Newtona. Rozwinęłam zawiniątko tkaniny i odmówiłam krótką modlitwę pod nosem, kiedy w końcu znalazłam sukienkę. I pomimo tego, że była cała zakurzona i pokryta kocią sierścią, jest idealna do założenia na jutrzejszą imprezę. Po praniu, czy dwóch.
Aura w studiu była o wiele przyjemniejsza, niż wczorajszej nocy. Pomimo niskiej temperatury, słońce świeciło za dużymi oknami, co spowodowało, że cienie moje i mojego partnera- Mitch’a tańczyły razem z nami. Bonnie również wydawała się dzisiaj szczęśliwsza. Prawdopodobnie dlatego, że dokładnie wykonywałam wszystkie ruchy i obroty, więc wyglądałam lepiej niż ona sobie wyobrażała. Mitch również był lekki przy każdej figurze.
Zawsze wywoływał u mnie śmiech, przez swoje komentarze wypowiadane pod nosem, a czasami nawet na głos. Był silnym i pięknym tancerzem. Miał również piękną szczękę, którą jego chłopak (tak, chłopak) uwielbiał. Przynajmniej tak mi powiedział.
Bonnie skończyła naszą próbę wcześniej, więc przez chwilę rozmawiałam z Mitch’em, podczas gdy zakładaliśmy buty odpowiednie do pogody.
-Robisz coś ciekawego dzisiejszego wieczoru, Scarlett?- Jego akcent był wyrazisty, gdy mówił bardzo szybko. Czasami chciałabym prosić go o powtórzenie wszystkiego dużo, dużo wolniej, by w końcu rozszyfrować, co powiedział.
-Nie, nie dzisiaj- Roześmiałam się, wkładając balerinki do torby.
Mitch mlasnął językiem. –Oh, a jutro?- Zmrużył oczy.
-Może- Wzruszyłam ramionami. –Tylko nikomu nie mów. Bonnie ostatnio była na mnie zła.
Mitch spojrzał na mnie, jakbym zrobiła coś złego. Moje oczy rozszerzyły się i obawiałam się najgorszego. Może gdzieś tu są kamery, podłączone do biura Bonnie  i ona po prostu słyszała całą tą rozmowę. –Scarlett masz prawo wyjść na imprezę i się dobrze bawić. To, że jesteś Giselle nie znaczy, że nie możesz pójść na imprezę, czy dwie.
Uśmiechnęłam się i poczułam się lepiej, przez to, że zdecydowałam się jutro pójść. I w pewnym rodzaju głupio, przez to, że tak protestowałam. –Spójrz na mnie, jestem Albrect i mam kaca, jak diabli. – Uszczypnął moje udo i roześmiał się, a ja chichotałam razem z nim. - I nawet nie zaczynaj z rolami, bo je mamy załatwione- Potrząsnął głową. –Będziesz tylko potrzebowała kilka tygodni regeneracji- Przewróciłam oczami, ale wciąż śmiałam się z jego wygłupów.
Zebrałam swoje rzeczy, opatuliłam się ciepło i pożegnałam się  z Mitchem. Uścisnął mnie mocno, powiedział, żebym bawiła się najlepiej, jak tylko można i zapewnił, że mój sekret jest u niego bezpieczny. Uśmiechnęłam się i pomachałam na pożegnanie.
Dzięki temu, że rozmawiałam z Zayn’em, znalazłam sukienkę i miałam niesamowita próbę.. Myślę, że w końcu jestem gotowa do posprzątania mieszkania. Cóż, przynajmniej pozbieram ubrania z podłogi i umyję trochę naczyń.


Naprawdę muszę zacząć myśleć, o skutkach pewnych rzeczy, zanim je zrobię. To znaczy, nie myślałam, że ta sukienka skurczy się tak po dwóch wycieczkach do pralki i suszarki. I nawet nie wiedziałam, że coś może być tak obcisłe, ale w nią weszłam.
Tym razem założyłam pod nią rajstopy. Głównie dlatego, że nie chciałam być odznaczona, jako ‘powtarzacz’ strojów, a pyzatym było tak zimno, że nie było opcji iść na gołe nogi. I, cóż, dobrze że nie trąbiły na mnie klaksony, bo sukienka była krótsza, niż wcześniej.
I muszę podziękować Bonnie za dietę, która sprawiła, że trochę zrzuciłam. Nawet jeśli dieta była tylko z miętowo-czekoladowych lodów z Tesco i ostatnio wody. Czego nie zrobimy dla piękna.
Z całych sił próbowałam nie przygryzać warg, bo było to tylko przyczyną kłopotliwych plam na zębach od szminki, więc uciekłam się do bawienia się włosami. Pozwoliłam im zostać, takimi jakie są, po wyjściu spod prysznica. Jeśli idę do Zayn’a tylko na godzinę, nie musze wyglądać jakoś fantazyjnie. Po raz ostatni przejrzałam się w lustrze i przegładziłam dłonią brzuch, jednym okiem patrzą na mój tyłek w tej sukience.
Przepraszam raz jeszcze, ale cholernie chciałam, żeby wyglądał dobrze. Harry tej nocy może płakać na miejscu.
Wzięłam głęboki oddech i podniosłam torbę oraz ciężki płaszcz. Wsunęłam go na siebie i poklepałam główkę Newtona.
-Niedługo wrócę, koleś- szepnęłam do niego zanim pocałowałam jego puszystą mordkę. On miauknął w odpowiedzi i przesmyknął się na moje łóżko. Wypuściłam głęboki oddech i zamknęłam za sobą drzwi.
Droga do Zayn’a zleciała mi szybko, przez większość czasu słuchałam ‘po zerwaniowej’ play listy od Maddie, którą dała mi kilka tygodni temu. To wystarczyło mi do dzisiejszej konfrontacji z tym chłopcem. Ale nawet tandetna piosenka Kelly Clarkson, nie zrobiła nic, aby uspokoić moje nerwy.
Moje dłonie oblewały się potem, a ciało wzdrygało się co kilka minut, uciekając się do żucia wargi i szybkiego oblizywania zębów ze szminki. Kiedy kierowca w końcu zatrzymał się przed mieszkaniem Zayn’a, zapłaciłam mu drżącą ręką i pchnęłam drzwi.
Moje obcasy ścierały się o chodnik. Przyśpieszony oddech był widoczny przede mną, a serce wydawało się pędzić, kiedy dotarłam do jego drzwi.
Mieszkanie było ciemne i nie grała w nim muzyka. To znaczy, nie grała szczególnie głośno, ale na tyle głośno, że kiedy ktoś chce coś do Ciebie powiedzieć to musi krzyczeć. Było już tam kilka osób. Wielu, których nie znałam, ale spodziewałam się, że nikogo nie będę tam znała. Skinęłam do nich głową i uśmiechnęłam się do niektórych i przebiegłam do pokoju Zayn’a, zostawiając tam swój płaszcz. Wyprostowałam swój strój raz jeszcze, zanim wróciłam do nurkowania w morzu obcych.
-Scarlett- usłyszałam wołanie mojego imienia. Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa i Zayna przeciskających się w moim kierunku. Louis był już pijany i miał rękę zarzuconą na szyje Zayna. Nos Zayn’a zmarszczył się, kiedy zachichotał na co się uśmiechnęłam, podczas gdy dwaj chłopcy zbliżyli się do mnie.
-Hej Lou- przywitał mnie ogromnym uściskiem. Roześmiałam się i poklepałam go po plecach.
-Wyglądasz dziś cudownie- Wybełkotał w moje ucho. –Hej, jak Twoje urodziny?- Powiedział, kiedy odsunął się ode mnie. –Cóż, jak i moje urodziny również- wskazał na swoją klatkę piersiową i zachichotał.
-Były w porządku- Zaśmiałam się i wzruszyłam ramionami. Zayn znajomo rzucił na mnie okiem – A Twoje?
-Absolutnie wspaniałe- krzyknął unosząc kciuki do góry. Zayn szybko pokręcił głową, owinął ramię wokół jego tali i dał mi szybki uścisk.
-Widzę, że przyjęłaś moją radę dotyczącą sukni- Wyszeptał z uśmiechem. Przewróciłam ocz mim i skrzyżowałam ramiona na piersi.
-Tak, cóż, nie chcę przegapić okazji, do wywołania krzyku u Harry’ego- Uśmieszek Zayna przerodził się w szeroki uśmiech, kiedy Louis dalej bełkotał o herbacie, którą zamówił na necie. Zayn i ja w połowie go słuchaliśmy, gdy jego niebieskie oczy nagle się rozszerzyły. Wyjrzał lekko za mnie.
Bałam się odwrócić.
-Hej- Louis wskazał palcem. –Harry w końcu przyszedł!- O Boże. Zayn sięgnął po moją rękę i ją ścisnął. Zacisnęłam zęby i na pewno chciałabym  być teraz z Newtonem pod kołdrą,  oglądając dobry film. –Harry tutaj!- Krzyknął Louis. Chciałam uderzyć go w głowę, za to co robi.
Zayn puścił moją dłoń, kiedy tylko Harry pojawił się obok Louisa. Z trudem przełknęłam ślinę. Czułam ten znajomy zapach wody kolońskiej. Pachniał tak dobrze. Ale był takim idiotą. Czułam oczy Zayna na mnie. Czułam oczy wszystkich na mnie. Moja klatka piersiowa zaczynała czuć się coraz cięższa. Chciałam iść do domu. Musiałam iść do domu.
Spojrzałam na niego. Jego ciemne spojrzenie skupione było na mnie. Miał zwykły biały t-shirt i granatową marynarkę. Jego ręce włożone były w kieszeniach czarnych jeansów. A jego włosy.. były odsunięte z czoła. Aż chciałam powiedzieć, że mi się to podobało.. Nienawidziłam go.
-Hej- powiedział stanowczo.
Zacisnęłam usta i pokręciłam głową na jego powitanie. –Hej- Odpowiedziałam. Zayn przygryzł wargę przez mój ton. –Twoje włosy są zaczesane.
Harry zaśmiał się i przebiegł palcami przez włosy. Wyglądał jak dwunastoletnia dziewczynka, która głupkowato spięła swoje włosy przed lekcjami tańca. Starałam się nie śmiać. –To jest coś, co zrobiłem niedawno.
Moja górna warga wygięła się w obrzydzeniu. –Nie podoba mi się- Zayn wreszcie wypuścił śmiech, a ja podziękowałam Kelly Clarkson, za to że rzeczywiście sprawiła, że powiedziałam coś takiego. Co cię nie zabije to Cię wzmocni, Kelly.
-Oh- Harry zmarszczył brwi. Przewróciłam oczami i odeszłam od tej małej grupki. Ale upewniłam się, że idę powoli, tak żeby Harry mógł mieć ładny widok na mój tył. Pozwól łzom płynąć, Styles.
Większość czasu spędziłam na taborecie w kuchni, albo na kanapie w pokoju Zayn’a. Byłam szczególnie zadowolona z pobytu w pokoju Zayna, ponieważ było tam najspokojniej. Ale kiedy przypadkowa, pijana para potknęła się o siebie, dając mi sygnał, aby ich zostawić wróciłam do reszty nocy.
Stale sprawdzałam swój telefon, mając nadzieję, że w końcu nadejdzie ta godzina, w której będę mogła stąd wyjść. Widziałam Harry’ego tylko raz, od kiedy odeszłam od naszego niewygodnego powitania i komentarza na temat jego włosów. To wszystko było zbyt zabawne, ale tak też wyglądał dobrze, tak.. gorąco. Był taki gorący. Nie, nie był gorący. Był idiotą. Ogromnym idiotą.
Ale kiedy tylko rzuciłam okiem w jakimś kierunku; wszędzie widziałam Harry’ego. To było niepokojące, mieliśmy tak wiele nierozliczonych spraw. Nie chciałam się z nim widzieć i rozmawiać z nim w ten sposób. Nie tutaj, nie z tymi wszystkimi ludźmi. Ale byłam zbyt dużym cieniasem, żeby powiedzieć mu, że Bóg wie dlaczego, nie chciał do mnie zadzwonić.
Westchnęłam i odepchnęłam ręką stolik, na którym siedziałam. Zauważyłam Liama w rogu pokoju, ale był również w towarzystwie Danielle, a ja nie byłam w nastroju do niewygodnych rozmów, więc zdecydowałam się porozmawiać z Niallem, który siedział właśnie na kanapie z piwem w ręku.
-Scar- krzyknął kiedy mnie zobaczył. Uśmiechnęłam się, machnęłam do niego ręką i usiadłam na miejscu obok niego, które poklepał ręką. –Jak tam?
-W porządku- Wydawało mi się, że daję tą odpowiedź dzisiaj wszystkim. –A tam?- Niall zarzucił na mnie ramię, na co się zaśmiałam.
-Świetnie, dzięki że pytasz- Zaczął mówić mi o jego wakacjach, a ja śmiałam się słuchając tych historii. Głównie dlatego, że słowa które wypowiadał po drodze były zbyt zabawne. Niall ucichł, kiedy pociągnął długi łyk piwa. Spojrzałam na telefon, żeby sprawdzić czas. Bingo. Jestem tutaj dokładnie godzinę i czymś czego najbardziej potrzebowałam było wydostanie się z tego piekła.
-Hej Niall- Odwróciłam się do niego, a on uniósł brwi w odpowiedzi. –Wiesz gdzie jest Zayn?- Zapytałam. Niall podrapał się w blond czuprynę.
-Myślę, że może być na balkonie- Niall wzruszył ramionami i pociągnął łyk piwa. –Pali czy coś- Skinęłam głową i poklepałam kolano Niall’a zanim odeszłam od niego, przepychając się między tłumem ludzi, w kierunku rozsuwanych drzwi, które prowadziły do zbyt dużego balkonu Zayn’a.
Na swojej drodze zauważyłam Danielle i machnęłam do niej ręką. Uśmiechnęła się i mi odmachała. Muszę jutro do niej zadzwonić i ją przeprosić. Teraz wszystkim czego chciałam był powrót do domu.
Otworzyłam ciężkie, szklane drzwi i wyszłam na mróz; marząc o tym abym dostała teraz swój płaszcz, żebym mogła pożegnać się i wyjść z tej imprezy.
-Zayn?- Zawołałam, kiedy nie widziałam go w pobliżu. Pchnęłam drzwi balkonowe. –Zayn?- Powtórzyłam.
-Harry- Usłyszałam głęboki głos dochodzący zza mnie. Podskoczyłam lekko. On był tu przez cały czas? Czy może wpadł tu na chwilę, żeby oderwać się od hałasu?
-Oh, przepraszam..- Włożyłam za ucho opadający kosmyk włosów. –Myślałam, um, myślałam, że Zayn jest tutaj- Harry oparł się o balustradę balkonu. Jego oczy nie opuszczały moich. Czułam, że moje policzki z każdą sekundą czerwienią się coraz bardziej. Chciałam odejść, ale nogi nie chciały mnie stąd zabrać.
-Założyłaś tą sukienkę celowo?- Głos Harry’ego był niski, a moje serce zaczęło bić szybciej.
-Co?- spojrzałam na moje stopy. –Nie- Wymamrotałam. Nawet gdy to było kłamstwo.
Harry roześmiał się i pokręcił głową –Wiedziałem, że nie powinienem tutaj przyjść.
-Ta- Otuliłam się ramionami, kiedy zawiał zimny wiatr. –Ja tam samo- Harry spojrzał na mnie przez ramię i wyprostował się. Był taki wysoki. Taki, taki wysoki. Patrzył na mnie, a ja nie mogłam  patrzeć mu w oczy. Brzmiał tak smutno, jak się czułam. –Dlaczego nie zadzwoniłeś?- Czułam gulę narastającą w gardle.
Harry wypuścił powietrze przez nos i odwrócił się na pięcie. Stanął z dala ode mnie. Poszłam za nim.  Nareszcie spojrzałam w jego oczy. Ciemne, zielone, szkliste oczy. –Ponieważ nie wiedziałem, co Ci powiedzieć- W końcu przemówił. –Nie wiem, jak Ci wyjaśnić, ze nie spałem dobrze, bo za każdym razem, kiedy zamykałem oczy widziałem jak płaczesz- Moje usta zaczęły drżeć, ale ścisnęłam je razem, aby to powstrzymać. –Płakałaś przeze mnie, bo coś zrobiłem.
Zamknęłam oczy. –Harry..
-Wiesz jak dużo razy wybierałem Twój numer telefonu?- Brzmiał jak bez tchu. –Ale za każdym razem widziałem obraz Ciebie i mnie, a ja po prostu..- Zatrzymał się by przełknąć ciężko ślinę. –Nie mogę po prostu skrzywdzić Cię jeszcze bardziej.
-Więc myślisz, że to, że nie dzwoniłeś nie bolało? Czy myślisz,  że u mnie jest w porządku Harry?- Rozluźniłam ramiona, bo nagle poczułam się lepiej. –Ponieważ w skrócie, jestem rozbita!- Łzy zajęły tylną część moich oczu, zacisnęłam usta tak mocno, jak tylko mogłam. –Nienawidzę tego uczucia- Prychnęłam. –Wszystko co robię, widzę, słyszę, czuję, przypomina mi o Tobie. Nienawidzę tego.- Otarłam łzy z kącików oczu. –Nienawidzę- Szepnęłam.
-Scarlett, mam Ci tak dużo do powiedzenia, tylko nie wiem jak to powiedzieć- Harry podszedł do mnie. Odsunęłam się.
-Nie obchodzi mnie jak chcesz to powiedzieć!- Roześmiałam się. - Po prostu to powiedz! Powiedz coś, cokolwiek, żebym już się tak nie czuła- Oczy Harry’ego przeskanowały moje ciało dwa razy, zanim odwrócił się do poręczy. Oparł się o nią i otarł głowę dłońmi. Kiedy mój oddech się uspokoił, podeszłam do niego. Spojrzał na mnie, a następnie na przestrzeń przed nim.
-Wiesz co, przyszedłem wczoraj do Twojego studia tańca.- Harry mówił. –Danielle powiedziała mi, że tam będziesz- Jego głos był lżejszy, delikatniejszy, przyjemny. Spojrzałam na niego i czekałam aż będzie mówił dalej. –Chciałem do Ciebie podejść i porozmawiać, zrobić wielką scenę, najbardziej romantyczną.- Zaśmiał się, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu na widok jego dołeczków. –Swoją drogą, jesteś naprawdę cudowną tancerką. Absolutnie niesamowitą.- Potrząsnął głową.
Zarumieniłam się ponownie i poczułam się  najcieplej podczas dzisiejszej nocy. –Dziękuję- Położyłam dłonie na poręczy, na której był oparty Harry.
-Ale w chwili, kiedy oglądałem Twój taniec, obrót czy cokolwiek, wyglądałaś na niewiarygodnie szczęśliwą- Uśmiechnął się, dalej wpatrując się przed siebie. –Przez cały czas miałaś największy i najpiękniejszy uśmiech- Oblizał wargi i wreszcie na mnie spojrzał. Zrobiłam mój najlepszy uśmiech. –Ale wtedy zrozumiałem, że muszę wyjść, bo wiedziałem, że kiedy do Ciebie podejdę, Twój uśmiech. Ty…- Zatrzymał się i przygryzł wargę, która zadrżała. –Nie byłabyś już taka szczęśliwa.
Nadal na niego patrzyłam. Jego profil był taki wspaniały w blasku księżyca. Światła wszystkich budynków odbijały się w jego oczach, co czyniło je naprawdę świecącymi Był piękny. Był dziełem sztuki. –Byłabym szczęśliwa- Powiedziałam. –Teraz jestem szczęśliwa- Harry odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Wyprostowałam się, kiedy kontynuowałam –Może nie z dobrych powodów, ale jestem szczęśliwa. Tylko, tylko porozmawiałam z Tobą i Cię zobaczyłam- Zaoferowałam mu słaby uśmiech.
Harry zamrugał powoli i szybko oblizał wargi. Moje oczy zamknęły się, kiedy jego ciało zbliżyło się bliżej mojego. Jego palce delikatnie gładziły mój policzek, tuż przed tym, gdy schował mi włosy za ucho. Jego ręka była taka ciepła, a było tak zimno. Jego nos trącił mój i mogłam poczuć jego usta naprzeciw moich. Wzięłam głęboki oddech i położyłam dłonie po obu stronach twarzy. –Nie mogę- wyszeptałam – nie mogę tego zrobić- Harry odsunął się ode mnie i pokręcił głową. Złączył usta i odsunął włosy z czoła. –Przepraszam- Mruknęłam. Harry milczał. –Powinnam.. powinnam pójść.
Odeszłam od niego tak szybko, jak tylko mogłam, ale zatrzymałam się, gdy dotarłam do drzwi. Odwróciłam głowę i widziałam, że mnie obserwuje. –Żegnaj Harry- Skinął głową i przygryzł wargę. Odwrócił głowę i powrócił do wpatrywania się przed siebie.
Zabrałam mój płaszcz i torbę, po czym wyszłam bez mówienia o tym Zayn’owi, czy komukolwiek.


Obudziłam się w środku nocy. Ciepłe ciało Newtona wtulone było w moje nogi i wszystko było normalne, takie jakie powinno być. Ale czułam się niekompletna. Może to było to, że miałam na sobie sweter Harry’ego. Może to był fakt, że nie mogłam przestać myśleć o tym jak pogłaskał mój policzek. Brakowało mi go tak bardzo. Brakowało mi bycia przy nim. Tęskniłam za słuchaniem jego głosu. Tęskniłam za Harry’m.
Jęknęłam kiedy z powrotem opadłam na moje prześcieradła. Owinęłam rękę wokół poduszki, a drugą sięgnęłam telefon leżący na stoliku nocnym, bo nie byłam pewna, czy nie dostałam wiadomości od Zayna, o tym, że zniknęłam czy coś. I już zaczynałam szukać wymówek.
Przycisnęłam telefon do ucha, kiedy zaczęłam odtwarzać wiadomości głosowe. Moje śliskie usta rozchyliły się, kiedy usłyszałam cichy głos, po drugiej stronie.
-Scarlett- Harry wychrypiał moje imię. –Oh, chciałbym, żebyś odpowiedziała.- Zachichotał. Był pijany. –Wyglądałaś tak pięknie dzisiejszego wieczoru. Tak pięknie i seksownie, a ja tak bardzo chciałem Cię pocałować.- Pominęłam wszystkie znaki ostrzegawcze przed moimi łzami i czułam je wszystkie w moich oczach, kiedy tylko usłyszałam moje imię. –Boże, tęsknię za Tobą. Jestem takim pieprzonym dupkiem, prawda? Cholera, tęsknię za Tobą baby lips. Tęsknię za Twoim uśmiechem, kiedy Cię tak nazywam. Jesteś taka słodka, wiesz?- Znowu się zaśmiał. Przygryzłam wargę i ścisnęłam zmoczone łzami powieki. –Chciałbym żebyś do mnie oddzwoniła. Chcę żeby wszystko wróciło do normalności. –Chcę Cię całować, dotykać i całować, to już chyba powiedziałem- Nadal chichotał. –Chce Cię, baby lips. Muszę iść, bo Louis na mnie krzyczy. Oh, czekaj, to jest wiadomość- Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu przez moje żałosne łzy, przez to jak głupi był Harry. Nawet jeśli wciąż byłam na niego zła.  Nigdy nie przestaje mnie śmieszyć. –Tęsknię za Tobą- Powiedział szybko, zanim zakończył wiadomość.
Wypuściłam telefon z dłoni. Moje ramiona trzęsły się, kiedy szlochałam w sweter Harry’ego. Chciałam go tutaj. Chciałam mu powiedzieć, że mnie też go brakowało, że chcę go pocałować. Chciałam go w każdy możliwy sposób. Chciałam nas. Chwyciłam poduszkę i ścisnęłam ją tak mocno, jak tylko mogłam. Zmusiłam moje powieki, aby się otworzyły  i złapałam telefon, aby odsłuchać wiadomość ponownie.
Ale po piętnastu minutach słuchania jego głosu, nadal tego słuchałam. Znowu… i znowu.
HEJ MIŚKI! ♥
Tak na początku chciałam bardzo, bardzo przeprosić, za tak długą przerwę, ale byłam nad morzem, do tego rozdział jest baaardzo długi i jakoś przeliczyłam swój wolny czas. Tak więc PRZEPRASZAM! :(

W rozdziale dzieje się dosyć dużo, na końcówce na pewno ktoś sobie popłakał :) Harry potrafi być takim dupkiem, ale potrafi też być taaaaki słodki!

To już jak na razie ostatni rozdział przetłumaczony przeze mnie :(( Jest mi okropnie  przykro, że to już koniec z Baby Lips (przynajmniej przez najbliższe kilka miesięcy, ponieważ nie będzie nowych rozdziałów :<) Chciałabym podziękować wszystkim, za to że czytaliście, zawsze byliście mili i zostawialiście przemiłe komentarze, co strasznie motywowało do tłumaczenia J Nie było żadnego popędzania co do rozdziałów, czy wyzwisk, na co skarżyły się inne tłumaczki. To nasze pierwsze tłumaczenie, a poznałyśmy tyle cudownych osób! : ) Nie myślałam, że to przyniesie tyle frajdy :>
DZIĘKUJĘ BAAARDZO! JESTEŚCIE WSPANIALI, WSZYSCY MOGĄ ZAZDROŚCIĆ  NAM TAKICH CUDOWNYCH CZYTELNIKÓW!♥♥
KOCHAM WAS!  

Udanych ostatnich dni wakacji! XOXO! @xhighway


PS: Rozdział przetłumaczony, a o 18 na THIS IS US z @another_camille! Yaaaay!
PS2: A wy szykujcie się na 36 rozdział, bo jest się na co szykować haha <3


EDIT: hej, pozwólcie, że się wtrącę, bo widzę, że zaszło małe nieporozumienie :)
TO JESZCZE NIE JEST KONIEC BABY LIPS :)
36 rozdział pojawi się na pewno i od razu chciałabym zaznaczyć, że nie pojawi on się tu tak jak zawsze po 3 dniach, tylko jego tłumaczenie zajmie mi trochę dłużej, ponieważ jest o wieele dłuższy niż poprzednie :) jeszcze pomyślę ile mniej więcej on mi zajmie i napiszę datę tam po prawej stronie :)
obiecuję, że o tym co będzie dalej z Baby Lips wyjaśnię dokładniej po następnym rozdziałem :)
pozdrawiam!
@another_camille

21 sie 2013

Rozdział 34

Oboje płakaliśmy tej nocy. Zabrałeś samochód, zostawiłeś nas w tyle.

Po obudzeniu się z pulsującym bólem głowy, jedynie pięć godzin po moim incydencie z rzyganiem, Zayn odwiózł nas do jego domu, gdzie spędziliśmy Wigilię i Boże Narodzenie, a także kilka następnych dni, absolutnie nic nie robiąc. Oprócz ciągłego jedzenia i picia wina oraz wyjaśniania jego wujkom chyba już siedem razy, że nie jestem jego dziewczyną.
W zasadzie była dobra zabawa, a rodzina Zayna jest absolutnie fenomenalna. Jego mama automatycznie uściskała mnie i powiedziała, żebym czuła się jak w domu, a jego siostry dały mi ubrania na zmianę i ciągle tylko bawiłyby się moimi włosami albo chciały, bym je malowała. Zawsze zupełnie trzęsła mi się ręka, kiedy miałam zaaplikować komuś innemu eyeliner, ale starałam się.
Godzinami siedzieliśmy wokół drzewa po prostu słuchając historii o ich rodzinie. Niektóre sprawiły, że policzki Zayna zrobiły się czerwone, a reszta z nas śmiała się z niego, ale zawsze godził się z tym. Rodzina Malik’ów była piękna. Wszyscy naprawdę bardzo się kochali i nie mogli się doczekać, by spędzić więcej czasu z pozostałymi. Chcieli wszystkiego, co najlepsze dla siebie nawzajem i byli dumni ze wszystkiego, co ktoś osiągnął. Czy było to bycie w międzynarodowej sławy zespole czy też zdobycie dobrego stopnia na egzaminie.
W świąteczny poranek Zayn zaskoczył mnie nawet małym prezentem, coś, co powiedział, że nie było czymś wielkim, ale pomyślał o mnie, kiedy to zobaczył; był to srebrny naszyjnik. Srebrny naszyjnik z małym, srebrnym wisiorkiem, który był w kształcie symbolu liczby pi.
- Poniekąd tandetny – powiedział, kiedy otworzyłam małe pudełko. – Zobaczyłem to w sklepie jakiś tydzień temu i zamierzałem dać ci to jako pewien rodzaj podarunku na przeprosiny, ale… potem to wszystko się wydarzyło – Zayn zakaszlał. – Dziwne. Jak sprawy mogą się potoczyć, huh?
Bez próby myślenia za dużo o złych rzeczach, które wydarzyły się przez te święta, wielokrotnie mu podziękowałam i przypomniałam mu, jak słodki był.
Ale rozmawiałam z Harrym. W większości dlatego, że Zayn zmusił mnie do tego, ponieważ wiedział fakt, że absolutnie zwariuje przez ilość razy, gdy Harry do niego dzwonił. I w końcu się przełamałam i zadzwoniłam do niego, podczas gdy Zayn był tuż koło mnie, dla moralnego wsparcia, oczywiście.
Nasza rozmowa była co najmniej niezręczna. Harry brzmiał na bardziej niż jakby mu ulżyło, gdy w końcu się do mnie odezwał, ale było krótko i ciągle nie mogłam zmusić się, by uznać jego uznać jego akcent za uroczy, tak jak kiedyś. Zapewniłam go tylko, że żyję i żeby nie przyjeżdżał po mnie oraz upewniłam go, że nadal jestem bardzo, bardzo na niego zagniewana, jeśli nie bardziej.
Słuchał jak małe dziecko lektury i sposób, w jaki jego słaby głosik powiedział do widzenia, jak to małe dziecko, które dostało lekturę właśnie usłyszało od rodziców te budzące postrach słowa: ‘Bardzo się na tobie zawiodłam.’ A potem, ponieważ coś nie było tak w mojej głowie, zaczęłam szlochać w kolana Zayna chyba z cztery razy, dopóki nie byliśmy w jego rodzinnym domu.
A kiedy przestałam łkać i zjadłam o jedno za dużo ciasteczko zrobione przez jego ciocię, które było z idealną polewą i ciągnące się, zasnęłam.
I spałam przez całą drogę z domu Zayna do mojego mieszkania.
I  miałam nadzieję przespać resztę dnia w moim ciepłym łóżku z Newtonem, ale zostałam powitana przez szaloną Maddie (która wspaniałomyślnie zaopiekowała się Newtonem, gdy mnie nie było) trzymającą pewnie kota w jednej dłoni i machającą z drugiej strony pięścią w powietrzu, grożąc uderzeniem mnie za niedawanie jej odpowiedzi.
- Dlaczego nie odpowiadałaś na moje telefony, kobieto? – Zaskomlała i upuściła Newtona. Wylądował na łapach, zszokowany. – Miałaś być w domu wczoraj!
- Wiem – chwyciłam jej oba nadgarstki, więc nie mogła wymierzyć mi ciosu w szczękę. – Sprawy po prostu, cóż, sprawy po prostu się spierdoliły – potrząsnęłam głową. Maddie powstrzymała bicie mnie i tym razem złapała moje nadgarstki.
- Oh, nie – wyszeptała. – Oh, nie, Scarlett – próbowała spojrzeć mi  w oczy, ale moje strąkowa te włosy zasłaniały mi twarz. A moje zbierające się łzy zrobiły dobrą robotę ukrywając się w oczach. – Scarlett, co się stało?
- Ja tylko myślałam, że on jest inny, wiesz? – W końcu na nią spojrzałam. Przełknęła głośno ślinę i potrząsnęła głową. Potem jej ręce były ciasno oplecione wokół moich ramion i przytuliła mnie mocno, pocierając moje plecy i uciszając mnie. Jakbym była pewnego rodzaju dużym dzieckiem, którym w zasadzie się czułam. Dzieci są niezdolne do zrobienia czegokolwiek, ale jedzą i płaczą. Co jest dokładnie tym, co robiłam przez ostatnie kilka dni.
- Chodź, usiądź i powiedz cioci Maddie swoje zmartwienia – puściła mnie i usiadła. Przełamałam uśmiech, kiedy poklepała miejsce obok niej i zaświeciła przede mną jedną ze swoich głupkowatych min. Cieszyłam się, że mogłam z nią pogadać.
- Cóż – zaczęłam, potajemnie dumna z siebie, że nie płaczę ponownie kiedy myślę o tym, co miałam wykrztusić Maddie. – Kiedy na początku znalazłam się u Harry’ego, było świetnie, Gemma była trochę dziwna, ale było w porządku. Właściwie naprawdę dobrze – moje oczy się rozszerzyły.
Maddie sapnęła i klepnęła mnie w kolano. – Wy dwoje nie…? – Gwałtownie pomachała głową z boku na bok, jakby bała się powiedzieć to słowo.
- Nie, Mad, nie przespaliśmy się.
- Okej, okej! – Uniosła dłonie w obronie. – Kontynuuj.
Maddie słuchała przez resztę czasu, gdy opowiadałam jej, co się stało. Ścisnęła moją dłoń w momencie, kiedy myślałam, że znowu zaleję się łzami, ale jestem dumna, że przebrnęłam przez to na wpół wolna od płaczu. Potem dostała ataku szału, krzycząc o tym, jak to Harry Styles jest absolutnym chujem i nawet nie wie, dlaczego kiedykolwiek go lubiła i że powinien iść do piekła.
Była to ta nieco brutalna strona, ale i tak się z nią zgadzałam.
Wtedy Maddie złapała mój telefon i twierdziła, że zrobi mi playlistę na zerwanie i próbowałam wyjaśnij jej, że to nie był nawet związek, żeby można było zerwać, ale zignorowała mnie i zażądała, by zamówić coś na wynos. Posłuchałam i użyłam jej telefonu, by zadzwonić do naszej ulubionej chińskiej restauracji po zamówienie i obserwowałam jak wybiera na moim telefonie wiele piosenek Kelly Clarkson i Carrie Underwood o głupich chłopakach i głupich rzeczach, które robią.
Tańczyłyśmy po moim mieszkaniu, tupiąc nogami i zarzucając włosami, cholernie strasząc Newtona. To było zabawne śmiać się, dobrze się bawić i być z dziewczyną. Kochałam Zayna za wszystko, co zrobił, ale narzekając na faceta facetowi definitywnie nie jest tym samym, co kobieca rozmowa. A Maddie była zabawna, pełna werwy i pomogła mi zapomnieć, dlaczego w ogóle płakałam.
Skończyłyśmy tulące się do siebie w moim łóżku, po zjedzeniu zbyt dużej ilości chińszczyzny i sajgonek.
- Scarlett – Maddie powiedziała po długiej chwili wygodnej ciszy. Odwróciłam się w jej kierunku i kontynuowała. – Żałujesz czegokolwiek? Jak na przykład z Harrym?
Potarłam o siebie usta. Wszystko nagle zrobiło się suche. Moje usta, gardło, całe ciało było jak wyschnięte. – Nie – potrząsnęłam głową. – Nie i nigdy nie będę. I nawet tak bardzo jak bym czuła się, jakbym mogła przejść przez cały Londyn i osobiście go wykastrować, - przerwałam, by się zaśmiać, a Maddie zachichotała. – wiem, że to jeszcze nie koniec – wyszeptałam. – Nie może być.
Dłoń Maddie wyłowiła moją spod poduszek i koców, którymi byłyśmy opatulone. Uderzyła naszymi wnętrzami dłoni o siebie.
- Nawet jeśli jest kompletnym dupkiem, wiem, że wszystko się ułoży – odszeptała. Sięgnęłam po jej ramiona i przytuliłam ją mocno. Zacisnęłam oczy i miałam nadzieję, że to powstrzyma mnie od ponownego rozpłakania i zasnęłam.

- Zayn, ukradnę jedną z twoich bluz! To mieszkanie jest lodowate! – Krzyknęłam, gdy kierowałam się już w stronę pokoju Zayna. Odwrzasnął coś, ale wybrałam zignorowanie go i porwałam czerwony sweter z jego szafy i wciągnęłam go przez głowę.
- Aw, lubię ten sweter! Zniszczysz mi go – Zayn lamentował, kiedy podeszłam do sofy, na której był rozłożony. Sączył piwo z butelki i oglądał końcówkę piątego sezonu ‘Storage Wars’. Najpierw Zayn włączył ten program dla żartu, ale gdy zaczęliśmy oglądać te wszystkie oferty niepotrzebnych rupieci, nie mogliśmy przestać.
Zayn zaczął szczególnie lubić Barry’ego, podczas gdy moim ulubionym był Darrell. I oboje zgodziliśmy się, że Dave był wredny.
- Zamknij się – wywróciłam oczami i opadłam na przeciwny koniec kanapy. – Zamówiłeś pizzę?
- Pytasz się już drugi raz – Zayn mrugnął. – I odpowiedzią nadal jest tak – wytknęłam mu język i uchyliłam się przed poduszką, którą we mnie rzucił.
- Jestem dorastającą dziewczyną. Potrzebuję wartości odżywczych – I tym razem to Zayn kazał mi się zamknąć. Walnęłam nogi na pufę przede mną i zatopiłam się w pluszowych poduszkach na jego sofie. Kiedy Maddie rano poszła, Zayn powiedział mi, że się nudzi i że powinnam złapać okazję do jego mieszkania, ponieważ się nudzę i nie mam nic lepszego do roboty.
Od czasu naszego małego niepowodzenia, staliśmy się przyjaciółmi. Ale musiałam przyznać, że czasami była nieco niezręczna pauza w naszej konwersacji i oboje myśleliśmy o tym momencie, w którym się obściskiwaliśmy. Ale potem po prostu się śmiałam i potrząsnęłam głową, przez co zasłużyłam na dziwne spojrzenie od Zayna, zanim weszliśmy w nowy temat z jego głupkowatym głosem, który nigdy nie przestawał mnie śmieszyć.
Głośne pukanie dobiegło z drzwi wejściowych Zayna i machnął głową w moim kierunku.
- Idź odebrać pizzę.
- Nie, ty jesteś bliżej.
- Hej, to mój dom.
- Dokładnie, ja jestem gościem – wypchnęłam pierś do przodu.
- Chcesz tą cholerną pizzę czy nie? – Zayn zwęził na mnie oczy. Sapnęłam i wyrzuciłam ręce w powietrze i z męką przeszłam około ośmiu stóp, by wziąć pizzę od nastolatka z trądzikiem pracującego za minimalną stawkę.
- Okej – potupałam w stronę drzwi i porwałam pieniądze z boku blatu, czekające na wymianę na trochę tłustego, serowego bóstwa, jak również na trochę czosnkowych pałeczek chlebowych, o które błagałam Zayna, nawet jeśli on ich nienawidził.
Otworzyłam drzwi i złapałam oddech w gardle.
Ponieważ nie stałam przed nastolatkiem z trądzikiem trzymającym pudełko z pizzą. Stałam przed Harrym Stylesem. Z beanie na głowie i dłońmi wciśniętymi w kieszenie i oczami w sekundę rozszerzającymi się jeszcze bardziej.
- Harry? – Powiedziałam jakby może to nie  był on. Tylko jakiś facet od pizzy wyglądający podobnie jak on.
- Scarlett? – I teraz już wiedziałam, że to nie był tylko jakiś sobowtór faceta od pizzy. To był prawdziwy interes. Przełknęłam gulę rosnącą w moim gardle.
- Co, dlaczego tu jesteś? – Jąkałam się przez słowa.
- Dlaczego ty tu jesteś? – Mogłam usłyszeć ostrość jego słów. Ugodziły mnie w serce jak milion małych igiełek. Pozwalając mu wykrwawić łzy i wszystkie miłe rzeczy, które kiedykolwiek mi powiedział i wszystkie wspólne chwile. Wszystkie pocałunki, uściski, długie noce pod telefonem; wszystko się ze mnie wylało.
Moje wargi zadrżały, gdy się odezwałam. – Jestem z… jestem z Zaynem – zamknęłam za sobą drzwi i obserwowałam jak Harry robi krok do tyłu. Jego twarz była surowa, a brwi zmarszczone. Mała zmarszczka między nimi zatopiła się w skórze. Musiałam przenieść swoje wilgotne oczy z dala od niego.
- Oh? Co wy dwoje zamierzacie? – prychnął.
- Harry, to nie-- - nie mogłam skończyć zdania, ponieważ właśnie przebił się głosem przez mój.
- To nie tak? Oh naprawdę, ponieważ przyszłaś tu z roztrzepanymi włosami i mającą na sobie jego sweter, i zamierzam powiedzieć mi, że to nie tak – zadrwił i przewrócił oczami. – Nie mogę ci uwierzyć – cmoknął językiem.
Moje ramiona się zatrzęsły i zacisnęłam razem usta, dopóki nie zamieniły się w okropmy odcień bieli. – Nawet tak nie mów – wymamrotałam z pochyloną głową.
- Mów głośniej, kochanie, nie mogę usłyszeć jak mnie okłamujesz – zaśmiał się.
- Nawet tak nie mów – powtórzyłam stanowczo. Spojrzałam Harry’emu w oczy; nagle złagodniały w zakłopotaniu. Moje całe ciało zadrżało. – Nie mów tak po tym, co mi zrobiłeś.
- Co ci zrobiłem? Nie zrobiłem nic, co mogłoby konkurować z tym, co ty robisz! – Krzyknął i wyrzucił ręce w kierunku drzwi Zayna. Przez chwilę zastanawiałam się, czy mógłby przyjść i zobaczyć, dlaczego zajmuje mi to tak długo, ale wiedziałam, że prawdopodobnie zasnął na kanapie. – Bzykasz się z moim kumplem z zespołu tylko dlatego, że byłem pijany i powiedziałem kilka głupich rzeczy!
- Tak czy tak nie uprawialiśmy seksu! – Wrzasnęłam na niego; miałam dość jego bezużytecznej, brytyjskiej gadki. – Siedzieliśmy na kanapie oglądając powtórki ‘Storage Wars’, jak kurwa seksowne może to być? – Czułam, że nie mogę złapać oddechu.
- Cokolwiek, Scar – zaczął się odwracać, by ode mnie odejść, ale chwyciłam go za ramię.
Pociągnęłam go twarzą do mnie i spojrzał na mnie. Jego oczy były ciemne i z powrotem otoczone murem. – Nie waż się ode mnie odchodzić – zbeształam go. – I nie waż się oskarżać mnie o coś, czego nigdy nie zrobiłam.
Harry nie odpowiedział. Jedynie zacisnął szczękę.
- Co? – Zaśmiałam się sarkastycznie. – Nie masz sobie nic do powiedzenia? – Moje wdechy były płytkie i częste. Potrzebowałam papierowej torby. – Boże, jesteś takim palantem.
- O czym ty mówisz? – Zapytał Harry.
- Oh! Oh, nie pamiętasz? – Popchnęłam jego ramię tak mocno, jak mogłam. Ledwie się wzdrygnął. – Nie pamiętasz zakładania się o mnie? Próbowania udowodnić, że jesteś jakimś fantastycznym podrywaczem?  - Skrzyżowałam ramiona na piersi. Harry przełknął ślinę. – Tak, teraz pamiętasz, huh?
- Scarlett, - jego głos był teraz niższy. Kompletnie zmieniony. Od mocnego i niewybaczalnego do błagającego. Nawet nie wyglądał jak ta sama osoba.
- Zamknij się, Harry – potrząsnęłam głową. Zaczęłam się od niego odwracać, ale zatrzymałam uczucie w piersi i okropny ból, który kuł mnie w brzuchu powodując, że z powrotem się odwróciłam. – Więc wszystko było wtedy kłamstwem, prawda? – Moje oczy odszukały jego górującą figurę. Zaczynały wypełniać się łzami.
- Wszystko, co powiedziałeś. Wszystko, co razem robiliśmy. Wszystko, przez co myślałam, że jesteś inny – zamknęłam oczy i czułam jak moje oczy są zamglone przez łzy. Otworzyłam je i zobaczyłam Harry’ego wpatrującego się w swoje stopy. Wymamrotał coś, czego nie mogłam odszyfrować. Dzwonienie w moich uszach było zbyt głośne. Zignorowałam go. – Nie jestem pewna, czy jestem bardziej zła na fakt, że właściwie zrobiłeś ten głupi zakład czy na fakt, że sprawiłeś, że polubiłam się tak bardzo – przerwałam, by zaczerpnąć oddech, ponieważ zapomniałam o tym przez tempo z jakim myślałam, mówiłam i płakałam. – Zabrałeś mnie do domu twojej rodziny, Harry. My… - schowałam głowę w dłoniach i potrząsnęłam głową. – Po prostu odejdź, Harry – wyburczałam przez ręce.
- Proszę, Scarlett.
- Nie. – potarłam oczy. – Nie, Harry.
- Baby lips…
- Odejdź, Harry! – Krzyknęłam i spojrzałam na niego. Zacisnął wargi i zamrugał czerwonymi oczami. Nie mógł patrzeć mi prosto w oczy. Wiedział, co zrobił. Widział, co mi zrobił. – Po prostu odejdź. – powtórzyłam szeptem.
Harry podszedł bliżej mnie i dłonią zamiótł od moich włosów po ramiona, ledwie dotykając kości. – Nie dotykaj mnie – wymamrotałam. Wycofał rękę jakby właśnie nadział się na igłę. Znowu na niego spojrzałam. Jego usta były otwarte i gotowe do powiedzenia czegoś, ale wziął tylko głęboki wdech i odwrócił się.
Nie obejrzał się za siebie.
Otworzyłam drzwi wejściowe Zayna i upadłam na podłogę, płacząc. Moje plecy przyciśnięte były do ściany, a kolana do piersi. Zayn miał rację, przez ilość razy, z jaką wycierałam nos o rękawy jego swetra… zniszczę go.
Zamknęłam powoli oczy i obniżyłam się na moich pointach, słysząc jak muzyka fortepianowa zanika, kiedy końcówka mojego solowego układu dobiegła końca. Wzięłam głęboki oddech, otwierając oczy i zobaczyłam jak moi koledzy z grupy wpatrują się we mnie z podziwem.
Przełamała to seria oklasków. A Maddie gwałtownie wyskoczyła zza Mitch’a i Stephanie, by mnie przytulić i pogratulować oraz powiedzieć już siedemnasty raz tego dnia, a także wcześniej, zanim wystąpiłam na moim przesłuchaniu przed Bonnie, że dostanę rolę Giselle.
- Dziękuję – wyszeptałam do niej, złączając nasze palce i wślizgując się w tłum. Maddie i ja oglądałyśmy jak reszta klasy występuje i wyszeptywała mi do ucha wiele krytyki na każdego z nich.
- Steph jest świetna, ale nie krzyczy Giselle tak jak ty – wymamrotała.
- O Boże, nazwiesz to, co się stało? – Parsknęła.
- Nie tak źle, ale nie tak dobrze jak ty – wybuchnęła.
Kiedy była kolej Maddie na występ, ścisnęła moją dłoń i powiedziałam jej jak wspaniała jest, a ona wytknęła mi język, zanim muzyka zaczęła grać. Zachichotałam i obserwowałam jak ślizga się po podłodze z łatwością oraz odbija się i przeskakuje na idealnie wyprostowanych i chudych nogach, a sposób w jaki wyganiała stopę w łuk sprawiał, że wyglądała absolutnie olśniewająco, kiedy przechodziła w relevere. Zakończyła układ z perfekcyjną serią obrotów fouette i wszyscy dali jej reakcję, na jaką zasłużyła. I może krzyczałam radośnie trochę głośniej niż reszta, ale to mój obowiązek jako najlepsza przyjaciółka.
- Wymiotłaś tam! – Powiedziałam jej, kiedy z powrotem do mnie przybiegła. Zachichotała i znowu chwyciła moją dłoń, podczas gdy oglądałyśmy resztę występów naszej grupy. Cóż, tym razem w większości obserwowałyśmy reakcję Bonnie na wszystkich. Maddie powiedziała mi, że jeśli unosi brew to znaczy, że podoba jej się, a jeśli unosi dwie to znaczy, że jesteś już skończony. Jeśli pociera o siebie wargi to musisz popracować nad tym ruchem, ale jeśli przygryza górną wargę, to zrobiłaś to idealnie. Byłam ciekawa, co mogła zrobić, kiedy ja występowałam, ale Maddie powiedziała, że była zbyt zajęta obserwowaniem mnie niż wyłapywaniem, co Bonnie robi ze swoją twarzą.
Podczas gdy tancerze spakowali się, a Maddie powiedziała mi, że zadzwoni do mnie, kiedy dotrze do domu, poczułam klepnięcie na ramieniu. Odwróciłam się, by zobaczyć mysią twarz Bonnie i jej długie palce przywołujące mnie do siebie skinieniem.
Czułam jak moje policzki czerwienieją, kiedy podeszłam bliżej.
- Witam – przywitałam się z nią i niezręcznie podrapałam się po przedramieniu.
- Scarlett, - zaczęła z małym uśmiechem na ustach. – nie ma wątpliwości, że będziesz tutaj gwiazdą – wzięłam głęboki wdech i nie mogłam powstrzymać uśmiechu rozciągającego się na moich ustach. Chciałam jej podziękować, przytulić ją i pobiec, i powiedzieć Maddie, że to w końcu oficjalne. Ale utrzymywałam opanowanie tak bardzo jak tylko mogłam. -  Będziesz moją Giselle.
- Dziękuję. – Powiedziałam w końcu i brzmiałam jakby było mi brak tchu. Starałam się nie zbytnio nie wariować.
Ale, - zaczęła. – to ogromne zobowiązanie. Wymagam od ciebie całkowitego skupienia. Potrzebuję cię na każdej próbie na czas i gotową do ćwiczeń do późnych godzin – pokiwałam głową. – I żadnych rozproszeń. Rozumiem prace szkolne, ale nic poza  tym. Żadnych imprez, żadnego zostawania do późna, żadnych chłopców – przełknęłam ślinę i obserwowała jak moje oczy się rozszerzają. – Nie masz chłopaka… prawda?
- Nie. – natychmiastowo odpowiedziałam. – Nie, ja… nie. – potrząsnęłam głową.
- Dobrze – zacisnęła usta. – Teraz idź do domu. Odpocznij trochę przed jutrzejszymi zajęciami.

Westchnęłam i nie wydaję mi się, bym mogła wyrzucić z umysłu obraz Harry’ego. Ale uśmiechnęłam się z moich najlepszych zdolności i próbowałam zrobić coś, czego nie robiłam od jakiegoś czasu: czuć się szczęśliwą dla siebie.
______________________________________________
hej robaczki :) 
co sądzicie o przyjaźni Scar z Zaynem i o tej całej sytuacji z Harrym? :)
podobał wam się rozdział? ;>
pozdrawiam, misiaki! ♥
@another_camille