31 maj 2013

Rozdział 3

Moje serce to nie stereo.


Moje odmrożone opuszki palców owinęły się wokół parującej czerwonej filiżanki kawy, takiej jaką właśnie zamówiłam. Były tylko dwie dobre rzeczy w zimie: pierwsza- miałam urodziny i druga- była miętowa mocha ze Starbucks'a. Paląca ciecz przepłynęła w dół mojego gardła, powodując, że moje oczy skrzywiły się w bólu, ale miałam to gdzieś. Ten napój był zbyt cholernie dobry, żeby poczekać aż ostygnie.
Usiadłam obok drzwi, stawiając moją turkusową torebkę na stole i krzyżując nogi okryte jeansami. Tak więc, mogę zrobić sobie małą przerwę w drodze do stacji radiowej. Westchnęłam z dumą. Kochałam wiedzieć, że jestem spóźniona. Chciałam zdenerwować Harry’ego, tak samo jak on irytował mnie.
Nawet nie wiem, jak ten dzieciak zaszedł mi za skórę. Pomyślałam, kiedy moje nieostrożne ręce grzebały w torebce, aby znaleźć jego telefon. Zatrzymałam moje poszukiwania, co ja robię? Powiedziałam do siebie zanim naruszyłam jego prywatność. Nawet jeśli on naruszył moją. Delikatnie położyłam telefon na stole i patrzyłam na niego tak często, jak często brałam łyki mojej mocha.
Zaczęłam odpływać myślami od hałasujących przekomarzań w kawiarni do cicho grającej muzyki w tle. W tej chwili leciał Michael Buble, a ja nuciłam razem z jego ponadczasowym głosem. Było coś takiego w tym człowieku i w jego muzyce, że od razu poprawiał mi się nastrój. I wcale nie bolało to, że był całkiem atrakcyjny. Łagodne pianino zagłuszyło nieprzyjemny głos prezentera radiowego, zastępującego Michela. Wywróciłam oczami, mając nadzieję, że będzie gadał krótko, a następna piosenka będzie jak najszybciej.
Ale czekałam niecierpliwie, stukając paznokciami o papierowy kubek, dopóki jakiś człowiek nie powiedział czegoś, co sprawiło, że moje uczy podniosły się jak u psa, który właśnie zobaczył wiewiórkę.
- Dzisiaj w studiu są z nami One Direction! - Krzyknął, sprawiając, że moje oczy się poszerzyły. Zapiszczałam hałasując, więc szybko zakryłam usta ręką, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Rozejrzałam się dookoła sklepu szukając głośnika, żeby być bliżej muzyki i zauważyłam go na przeciwległym stole.
Wyskoczyłam z mojego miejsca z kawą i telefonem Harry’ego w ręce, przechodząc na następne krzesło. Dźwięk nie poprawił się za bardzo, ale musiało mi to wystarczyć. Słyszałam wszystkich chłopców witających się i pozdrawiających słuchaczy. Wszystkie głosy brzmiały tak samo, więc nie mogłam rozróżnić kto jest kto, z wyjątkiem jednego, irlandzkiego akcentu. Niall, jestem pewna w 99,9%, że właśnie tak miał na imię.
- Więc, powiedźcie nam chłopcy, co robiliście przez ostatnie dni? - Dziennikarz zapytał, po czym czekał chwilę na odpowiedź.
-Cóż - jeden z nich zaczął. - Ostatnio byliśmy dosyć zajęci wywiadami i takimi tam, ale staramy się polubić to, tak bardzo jak możemy.- Przygryzałam wnętrze mojej wargi, rozpaczliwie pragnąc wiedzieć, kto właśnie mówił.
- Muszę zgodzić się z Liam’em - usłyszałam zaakcentowane słowa Niall'a, który jakby usłyszał moje myśli i odpowiedział mi na pytanie. Usłyszałam cichy śmiech prezentera.
- Harry, wyglądasz na odrobinę roztargnionego - przełknęłam ślinę i zacisnęłam uścisk na telefonie, którym miałam zamienić się z nim właśnie teraz.
- Oh. - zaśmiał się nieszczerze. - Po prostu czekam na kogoś - rozejrzałam się dookoła Starbucks’a, aby zobaczyć czy ktoś słuchał tego, co mówią. I nagle miałam wrażenie, że wszyscy wiedzieli, że przetrzymuję telefon Harry’ego. Wszyscy byli całkiem cicho, osądzając mnie i pijąc ich drogie latte. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do słuchania.
- On czeka na dziewczynę! - Usłyszałam inny głos, któregoś z zespołu. Pokręciłam głową i wstałam z krzesła, na którym siedziałam. Musiałam wyjść. Nie mogłam dłużej tego słuchać.
Dlaczego wpadłam na ten pomysł w pierwszej kolejności? Chciałam mój telefon z powrotem, a czym wcześniej, tym lepiej. Wybiegłam z kawiarni i praktycznie sprintem dobiegłam do stacji radiowej.
Wiedziałam, że jestem tam, kiedy inne dziewczyny oblegają z krzykami wejście. Wywróciłam oczami. Czy te dziewczyny nie mają nic innego do roboty, tylko czekać na pięciu sukinsynów?  
Zaczęłam przepychać się przez nie, na początku trochę nieśmiało, grzecznie mówiąc: 'Przepraszam', ale kiedy jedna z dziewczyny odepchnęła mnie, to była wojna. Odpychałam je, trącając łokciami, aż dotarłam do bramy. Przygryzłam dolną wargę, kiedy wyciągnęłam telefon Harry’ego i zadzwoniłam na mój własny numer, znowu.
Odebrał już po jednym sygnale, co mogłam ledwie usłyszeć, przez te zagłuszające piski.
- Słuchaj, ja nic nie słyszę, ale czy mógłbyś komuś powiedzieć, żeby mnie wpuścili, byłoby świetnie! - Wykrzyczałam do telefonu rozłączając się i mając nadzieję, że żadna z tych namolnych fanek nie zauważy, że trzymam właśnie telefon jej ukochanego.
W ciągu kilku sekund muskularny mężczyzna w żółtej, wyróżniającej się kamizelce podszedł do mnie, z zaciśniętymi pięściami przy jego bokach. Uśmiechnęłam się do niego lekko, mając nadzieje, że grymas z jego twarzy zniknie.
- To ty jesteś Scarlett McVay? - Zapytał.
- To ja - odpowiedziałam. Wziął głęboki oddech zanim odpiął bramkę i pozwolił mi szybko przejść. Słyszałam tłumy dziewczyn krzyczących za mną.
‘Kim ona jest?’
‘Dlaczego ona tam poszła?’
Byłam mocno wciśnięta w szklane drzwi w stacji radiowej, które bezpiecznie zamknięto, aby hałas zniknął. Okrzyki ucichły. Rozluźniłam ramiona zanim moja ręka została pociągnięta na dół wąskiego korytarza, na którego końcu był mały pokój.
Cały wypełniony był wypchanymi bean bags* we wszystkich kolorach. Były tam też stoliki całe zapełnione najnowszymi magazynami i mała lodówka zaopatrzona w napoje gazowane, wodę i alkohole. Moje tętno stało się nieregularne, kiedy zauważyłam duże szklane okno, które wyglądało na studio.
Pięcioro chłopców stało w półokręgu z dużymi słuchawkami, które bardziej wyglądały na nauszniki zakrywające uszy. Wyglądali jakby się śmiali, ale nie słyszałam niczego, co mówili. Zgaduję, że to były jakieś dźwiękoszczelne ściany.
Ochroniarz nadal ciągnął mnie do drzwi prowadzących do studia, gdzie zespół robił wywiad. Zmarszczyłam brwi.
- Dokąd mnie zabierasz? - Zapytałam trochę przestraszona, ponieważ szczerze mówiąc... byłam taka.
- Pan Styles poprosił mnie, abym przyłączył cię do ich wywiadu.

*bean bags- fotele takie jak ten; klik
_______________________
Oto i 3 rozdział przetłumaczony przeze mnie :) xoxo!
@xhighway

28 maj 2013

Rozdział 2

To moje życie.


Ten telefon leżał na stole i gapił się na mnie. Dawał mi każdy rodzaj złego uroku, jaki tylko mogłam sobie wyobrazić. Szydził ze mnie. Przypominał mi, że jestem całkowitym powodem do wstydu dla ludzkiej rasy.
Jak mogłam być tak niezdarna? Tak głupia? Myślałam, że słyszałam ciche dreptanie mojego kota, Newton’a, łapki uderzały w drewnianą podłogę mojego mieszkania i skoczył na moje kolana. Jego pomarańczowe futro natychmiast złagodziło moje nerwy, gdy przesunęłam po nim swoimi kościstymi palcami.
Migające światło pochodzące z telewizora mieniło się po pokoju wokół mnie, by przyciągnąć moją uwagę. Skupiłam wzrok na prezenterce wiadomości, która zaczynała mówić, ale głośność była zbyt niska, bym mogła zrozumieć, co mówiła ta dobrze ubrana kobieta. Kamera ukazała tłum krzyczących dziewczyn.
Czekaj. To wszystko wyglądało zbyt znajomo. Moje oczy rozszerzyły się, gdy zorientowałam się, że to był ten sam tłum, co wcześniej. Zgoniłam pulchne ciało Newton’a i bardzo szybko pobiegłam na kanapę, na której natychmiast usiadłam i podkręciłam głośność wystarczająco, bym mogła usłyszeć. Złączyłam brwi, gdy słuchałam uważnie.
-Dziewczyny były dzisiaj widziane i definitywnie także słyszane, w całej dolnej części Oxford’u, gdzie popularny zespół One Direction pojawił się w programie radiowym.- Powiedziała prezenterka, gdy wycięto fragment, w którym pięciu chłopców przewinęło się przed moimi oczami z błyskawiczną prędkością. Lecz kiedy pewien mający kręcone włosy człowiek pokazał się na chwilę na ekranie, wstrzymałam oddech i przycisnęłam Newton’a, powodując, że syknął i zeskoczył ze mnie.
Właśnie wtedy, gdy to mnie uderzyło.
Ten chłopak nie był jakimś przypadkowym douche bag*, który starał się dostać do środka wrzeszczącego tłumu dziewczyn. Ten chłopak nie był jakimś przypadkowym seksownym douche bag, który mnie przewrócił. Tym chłopakiem był Harry Styles. A ci chłopcy, którzy także wrzeszczeli, byli One Direction.
Moja dłoń zderzyła się z moim czołem z głośnym klapsem, podczas gdy moje usta się rozchyliły. Nie mogłam oderwać oczu od ekranu. Nie mogłam mrugać. Nie mogłam słuchać.  Nie mogłam zrozumieć, co się stało.
‘Jak mogłam być tak nieświadoma?’ Wyszeptałam do siebie. ‘Jak mogłam nie rozpoznać tej twarzy?’ Przełknęłam ślinę, mimo że moja buzia wydawała się być tak bardzo wyschnięta. Sięgnęłam po szklankę wody, która stała na moim stoliku do kawy i wypiłam duszkiem jej resztę, starając się zająć czymś swój umysł, by odciągnąć uwagę od tego kawałka technologii, który nie dawał mi spokoju, leżąc na stoliku po mojej prawej stronie.
Chwyciłam za telefon, gapiąc się na niego przez minutę, zanim złączyłam razem brwi w ataku rosnącej determinacji i kciukiem lekko wcisnęłam główny przycisk. Wyskoczył ten sam pijany chłopak, z tym samym pijanym środkowym palcem i przesunęłam po przycisku odblokowującym. Byłam zaskoczona, że nie było hasła zabezpieczającego.
Wiem, że jeśli byłabym gwiazdą muzyki pop, chciałabym założyć blokadę. Nie chcemy przecież, by twój telefon wpadł w niepowołane ręce…
Tuziny aplikacji przelatywały z każdej strony iPhon’a. Mrugnęłam kilka razy, walcząc z pragnieniem przeszukania tego urządzenia. Zapisać numery, przeczytać smsy, założyć bloga z plotką, że znalazłam telefon Harry’ego Styles’a, mój uścisk się zacieśnił, gdy pokonałam moją odległość do komórki i wprowadziłam swój własny numer. Mając nadzieję, że chciałby mieć to w nim.
Może on robił to samo. Wpatrywał się w to. Zastanawiał się, czy powinien zadzwonić czy poczekać. Przygryzłam wargę z niepokojem, gdy usłyszałam pierwszy sygnał. Mój brzuch w sekundę się wzburzył i wstrzymałam oddech, w momencie, gdy usłyszałam czyjąś odpowiedź po drugiej stronie linii.
-Czekałem, aż zadzwonisz, Scarlett.- Niski, zaakcentowany głos wypełnił moje uszy. Otworzyłam usta, by się odezwać, ale byłam zbyt przerażona. Wypowiedział moje imię, nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek powiedziała mu, jak się nazywam, przez ten krótki okres czasu, w którym się spotkaliśmy.
-J-jakim cudem znasz moje imię? - Wyjąkałam do telefonu, czując, że z każdą mijającą sekundą moje dłonie robią się coraz bardziej śliskie od potu. Usłyszałam delikatny chichot, po którym nastąpiła seria śmiechów. Zdecydowanie byłam na głośniku.
-Jest wiele rzeczy, których możesz się dowiedzieć o kimś, jedynie przez jego telefon.- Powiedział pomiędzy śmiechami. - Poza tym, jestem pewien, że znasz moje imię.- Wywróciłam moimi piwnymi oczami i przeklęłam się w duchu, że nie założyłam tego bloga o szkieletach w jego szafie.
-Słuchaj, ja po prostu chciałabym odzyskać swój telefon.- Powiedziałam, zmieniając ton. Nie byłam zainteresowana graniem w gry. Chciałam tylko swojego iPhone’a. Czułam się bez niego naga.
-Auć, ktoś tu jest trochę wkurzony.- Zażartował ponownie, a towarzyszyła mu kolejna salwa śmiechów. Moja szczęka się zacisnęła, ale zanim mogłam mu odwarknąć, przemówił ponownie. -Spójrz, Scarlett kochanie, mamy następny wywiad w radio około godziny piątej. Zatrzymaj się przy studio, a potem wymienimy się telefonami.- Moja szczęka się rozluźniła i przytaknęłam, zanim mu odpowiedziałam.
-W porządku, do którego studio powinnam się udać?- Spytałam szybko.
-Heart Radio. Punkt piąta. Nie spóźnij się, kochana.- Zignorowałam jego komentarz. -I tak na marginesie, masz tu kilka uroczych zdjęć w skąpym bikini. Wszyscy zgodziliśmy się, że dobrze ci pasuje.- Zaśmiał się i zakończył połączenie zanim miałam możliwość zbesztać go za to, co powiedział.
Naburmuszyłam się i rzuciłam telefon na stertę poduszek obok mnie. Przez jedną sekundę nie przejmowałam się, że jest on Harry’ego Styles’a i że był w moim posiadaniu. Nie zamierzałam zniżyć się do jego niskiego poziomu i wtykać nos w jego osobiste życie. Nie byłam taka. Nie byłam takim typem dziewczyny.
Ale on węszył w moim życiu, więc dlaczego nie mogłam też w jego? Pomyślałam szybko, zanim energicznie potrząsnęłam głową, mając nadzieję, że te myśli spłyną ze mnie, jak woda po kudłatym psie.
Zgarnęłam wielki stos kartek z zadaniami domowymi, który leżał na moim stoliku przez jakiś czas i analizy matematyczne przejęły mój umysł od technologicznych kłopotów.
Obecnie studiowałam matematykę na Uniwersytecie Oxfordzkim. Żyłam w mieście poza Los Angeles, California przez całe moje życie, aż do dnia, w który mój tata zdecydował się zdradzić moją mamę z blond suką, która próbowała dostać się na scenę aktorską. I jak oczekiwano, moi rodzicie wzięli rozwód i musiałam przenieść się z LA do Nowego Jorku z moim tatą i jego, pożal się Boże, okropną dziewczyną.
Moje życie zostało przewrócone do góry nogami i zamiast dołączyć do grupy przyjaciół w mojej nowej szkole, spędzałam noce na uczeniu się i wykonywaniu dodatkowych projektów. I kiedy zbliżał się mój ostatni rok i kiedy jedna z najlepszych szkół wysłała mi gruby czek, bym dołączyła do ich programu matematycznego, mój ojciec nawet nie pozwolił mi się sprzeciwić tej szkole.
Nawet jeśli matma nie była moją pierwszą, prawdziwą ambicją.
Zaczynałam tańczyć, kiedy miałam tylko trzy lata, ponieważ to było coś, co moja matka chciała, bym robiła. Przez jakiś czas nienawidziłam tego, nie cierpiałam tego i nie chciałam mieć z tym nic wspólnego. Ale gdy stałam się starsza i wzięłam więcej trudniejszych lekcji, zakochałam się. W balecie.
Było to czasochłonne i czasami powodowało u mnie ból, ale było warto. Było warte poczucia gorączki wspaniałego występu, słyszenia, jak publiczność podskakuje na swoich stopach i wiwatuje dla ciebie, po prostu poczucie, że jesteś piękna i pełna gracji chociaż raz w życiu.
To jest to, co chcę robić ze swoim życiem. To jest to, co mogę robić ze swoim życiem. Ale zamiast tego, siedzę w dwupokojowym mieszkaniu, ucząc się tego, co większość ludzi uważa za najgorszy przedmiot ze wszystkich, w innym kraju, cholera, w całkiem innej strefie czasowej. Z telefonem gwiazdy popu leżącej obok mnie.
Podniosłam głowę, szukając zegarka, które wisiał na ścianie nad telewizorem. Odsunęłam od siebie książki i spojrzałam na czas. Wpół do piątej. Powinnam wyjść pół godziny temu, jeśli chciałam zdążyć na czas.
Poderwałam się na nogi, wrzucając na siebie szary sweter i moją kurtkę na wierzch. Moje włosy były w nieporządku, więc zaplotłam je w luźny warkocz i nasunęłam na głowę mój żółty beanie**. Chwyciłam moją torebkę i telefon Harry’ego i szybko wyszłam na zewnątrz.
Lecz kiedy zbiegałam na dół po schodach mojego mieszkania, coś mi zaświtało. Dlaczego musiałam prosić go o zrobienie tego wywiadu na czas? Dlaczego moje życie nagle obracało się wokół niego? Zatrzymałam się na środku schodów, by wolno nałożyć na usta balsam. Rozplotłam mój niestaranny warkocz i palcami rozczesałam moje włosy. Przesunęłam beanie na tył głowy, dopóki włosy idealnie nie opadały.
Tym razem przechadzałam się po schodach na dół. Każdym razem, na czubkach moich butów robiłam dużego susa na nowy stopień. Kiedy w końcu znalazłam się na ulicy, spojrzałam w prawo. Był to kierunek, w którym miałam iść, jeśli chciałam być na czas. Ale, ja wiedziałam, że dłuższa droga wiedzie przez centrum miasta.
Widzimy się wkrótce, Styles.



* douche bag – określenie na arogancką, wredną osobę

**beanie – rodzaj czapki, w takim stylu: klik

_____________________________________

no więc tak, rozdział dodany nieco wcześniej niż powinien, ale jesteśmy tak podekscytowane, że nie mogłyśmy się powstrzymać :))
rozdział tłumaczony przeze mnie- @another_camille 
xo

27 maj 2013

Rozdział 1

Problem wydaje się mnie znaleźć.


Ból w dolnej części moich pleców nasilił się, kiedy schyliłam się po książkę, którą byłam całkowicie pochłonięta. Moje ciemnobrązowe oczy tańczyły po żółtych stronach, gdy cichy jęk uciekł z moich suchych ust. Fakt, że John Procton z ochotą nazywa Abigail Williams dziwką zdziwił mnie, mimo tego... byłam nieco rozbawiona, to nie był najlepszy wybór.
Moje myśli zaczęły mnie przerastać i wtedy moja uwaga skupiła się na szukaniu The Curible Arthur'a Miller'a. Zamknęłam książkę oprawioną w skórę i wróciłam do regału, aby to znaleźć. Uśmiechnęłam się do pomarszczonej bibliotekarki, kiedy znalazłam to czego szukałam.
'Widzę, że jesteś tutaj prawie każdego dnia a ja nie znam twojego imienia, kochanie.' Jej akcent przypominał mi profesor McGonagall z filmu Harry Potter i walczyłam z pragnieniem zachichotania. Zamiast tego uśmiechnęłam się uprzejmie i z wielką pewnością odpowiedziałam jej.
'Jestem Scarlett.' Mój głos załamał się, ponieważ nie rozmawiałam z nikim przez cały dzień. Kobieta zmarszczyła czoło zanim wyszeptała.
'Jesteś amerykanką?' Nieśmiało skinęłam głową i założyłam opadający kosmyk włosów za ucho. Nie podobało mi się te zainteresowanie wokół mnie, nie podobało mi się to, że coraz więcej ludzi odwracało wzrok od swoich książek i kierowało go na tą kobietę i mnie.
'No cóż, muszę iść..' Podrapałam się w przedramię zanim ruszyłam w kierunku mojego stolika obok okna tuż przed schodami. Owinęłam szalik wokół szyi i włożyłam ramiona do granatowego płaszcza w kropki, który mama kupiła mi w ostatnie święta. Zarzuciłam torbę na ramię i wtedy ból w dolnej części pleców uderzył z powrotem z głośnym hukiem.
Jęknęłam z bólu. Delikatnie potarłam plecy, kiedy wychodziłam schodami z biblioteki na zewnątrz lodowatych ulic Oxfordu w Anglii. Schowałam podbródek w szorstką wełnę mojego szalika, aby moje policzki były mniej zaczerwienione z zimna.
Podmuch wiatru zawiał, kiedy zmierzałam w kierunku mojego mieszkania, zacisnęłam zęby, ale rozluźniłam je, kiedy usłyszałam stłumione krzyki w oddali. Wyciągnęłam podbródek z ukrycia i rozglądałam się w prawo i w lewo próbując znaleźć źródło hałasu. Moje stopy zbliżały się coraz bliżej w stronę dźwięku, kiedy odwróciłam się i krzyk przebił moje czerwone końcówki uszu.
Dziewczyny. Setki... nie, tysiące dziewczyn stojących na ulicy tuż przed moim kompleksem apartamentowym. Moje brwi uniosły się na ten widok. Dziewczyny trzymały plakaty, figurki Toy Story, malutkie zabawki krasnoludków i co najdziwniejsze, wszystkie miały marchewki.
Czy to była jakaś impreza, na którą nie zostałam zaproszona?
Szłam powoli w tamtym kierunku, próbując się nie przewrócić, kiedy krwisty, wijący się krzyk przebił wszystkie inne i brzmiał mniej więcej tak: 'To oni!'
To kto? Pomyślałam opierając się o budynek z cegły znajdujący się niedaleko mnie. Przekopywałam się przez moją torebkę, by znaleźć mojego białego Iphone'a, ponieważ chciałam uwiecznić tą szaloną imprezę, aby mieć później o czym opowiadać. Albo tweetnąć.
Mój zmrożony nos był zajęty Twitter'em. Sprawdzałam, co kilku moich przyjaciół z liceum robiło, oglądałam plany na weekend mojej zdzirowatej kuzynki, zabierając się za aktualizowanie wiadomości o moich ulubionych wykonawcach muzycznych i aktorach. Zwłaszcza o Ashtonie Kutcher. Chłopaku, kochaj mnie tak jak ja kocham  Ashtona Kutchera.
Całkowicie zapomniałam o chmarze płaczących dziewcząt przede mną, kiedy byłam w samym środku tej akcji. Moje oczy rozszerzyły się i zacisnęłam torbę, jakby to był ratunek gdybym była na środku oceanu.. pośród głodnych rekinów. Krzyki pochodziły od każdej, które intonowały te same imię 'Harry' albo 'Hazza' albo nawet 'Curly!
Dyszałam głośno, kiedy poczułam jak ktoś zahaczył o tył mojego buta. Moja lewa noga zachwiała się, a prawa dokładała wszelkich starań, aby mnie utrzymać, lecz upadłam plecami na chodnik. Naciskając na klatkę piersiową próbowałam oddychać, co nie było zbyt łatwe.
Trzymałam oczy zamknięte, bojąc się tego, co zobaczę. Szaloną dziewczynę trzymającą marchewkę między jej zębami? Włóczęgę? Bibliotekarkę z wcześniej?
Ale jak słyszałam obszar wokół mnie ucichł pod zbiorowych westchnieniem. W tym czasie otworzyłam oczy, powoli skupiając się na czymś jak dziewczyna, włóczęga czy bibliotekarka.
W rzeczywistości to był chłopak. Lub... mężczyzna. Miał czuprynę kręconych włosów, które wisiały po jednej stronie jego głowy, ale spadały również idealnie na jego czoło. Jego jasno różowe usta były rozciągnięte w najbardziej wspaniały uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam na oczy, fakt że towarzyszyły mu dołeczki i wspaniałe zielone oczy sprawiał, że był jeszcze bardziej anielski.
Umarłam, nawet nie znałam tego człowieka zanim się do mnie odezwał.
'Bardzo mi przykro.' Jego głos był niski, chrapliwy i swobodny, jakbyśmy znali się od lat i teraz na siebie wpadli. ''Jestem bardzo niezdarny, wiesz?' Odsunął się ze śmiechem. Starałam się zrobić to samo, ale fakt, że moje drogi oddechowe były odcięte przez tego chłopaka, wcale mi tego nie ułatwiał.
'Masz coś przeciw.. uh-' Wydawało mi się, że stęknął zanim jego usta ułożyły się w uśmiech na kształt małego 'o' i podniósł moje plecy wyciągając rękę, aby pomóc mi wstać. Uniosłam się na łokciach, krzywiąc się przez ból pleców.
'Świetnie' Prychnęłam, kiedy chwyciłam jego rękę i podniosłam się, zakręciło mi sie w głowie, ale zaraz wszystko wróciło do normy. Szybko spojrzałam na dziewczyny dookoła nas. Ich twarze były takie same. Szeroko patrzyły się ze szczękami na podłodze.
'Oh, dobrze. Ja-um, już okej.' Powiedziałam zanim rzuciłam się na dół, aby odebrać telefon, który spadł na ulicę. Chłopak zrobił to samo. Próbowałam utrzymać wzrok na ceglanej drodze pod naszymi nogami, ale czułam te morze zielonych oczu patrzących na mnie.
'Cóż.. miło było na Ciebie wpaść.' Chłopak złapał mnie za rękę, kiedy obróciłam się i pobiegłam do stada dzikich kobiet, które mnie zaatakowały. 'Naprawdę miło.' Puścił mi oczko a ja poczułam motylka, albo dwa, dziko latające w moim żołądku. Nie mogłam powstrzymać i  uśmiechnęłam się, ale zatrzymałam się w strachu, że wyglądam jak kompletna idiotka.
Chłopak odwrócił się ode mnie, krzycząc w kierunku czarnej furgonetki, która właśnie przekroczyła krąg dziewcząt. Drzwi się otworzyły i pobiegł w ich kierunku krzycząc: 'Chłopaki znalazłem nam dziesięć.'
Kilka dziewczyn patrzyło na mnie jeszcze przez chwilę, ale zmieniły uwagę na poruszający się pojazd z chłopakiem, który mnie przewrócił, w środku. Wywróciłam oczami i kontynuowałam drogę do mojego mieszkania, tak jak byłby to każdy inny poranek.
Kiedy szłam po schodach, wyciągnęłam telefon i kliknęłam przycisk centrum, ale coś się stało, bo w tle nie było wieży Eiffela, którą ustawiłam wieki temu, tylko obraz rozmazanego blond chłopca, który wyglądał nieco nietrzeźwo. Złączyłam brwi razem, kiedy przesunęłam kciuk, aby odblokować telefon.
Moja ręka uderzył w usta, kiedy zorientowałam się, co się stało.
 To nie był mój telefon.
________________________________

Cześć wszystkim :)) Tak więc pierwszy rozdział przetłumaczony przeze mnie. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
@xhighway mój tt :)

Wstęp


Harry Styles był przyzwyczajony do dostawania tego, co chce. Ale to wydaje się zmienić, kiedy Scarlett McVay wpada w jego życie… dosłownie.  Harry pragnie tą jedną dziewczynę, która nie chce jego, ale zrobi cokolwiek, by ją zdobyć. 
Wygranie czegoś, co chcesz, może oznaczać stracenie czegoś, co potrzebujesz.

__________________________________________________
Hej, z tej strony @another_camille i @xhighway.  Jak widzicie, pojawiło się kolejne tłumaczenie. Od razu ostrzegamy, że mogą pojawiać się jakieś błędy, ponieważ nasz angielski nie jest perfekcyjny, a za tłumaczenie zabrałyśmy się, ponieważ chcemy się poprawić i dokształcić c: 
Rozdziały będą dodawane co 2-3 dni, zazwyczaj w godzinach popołudniowych/wieczornych. Będziemy na zmianę, raz jedna, raz druga ;)
W razie jakichś pytań, zapraszamy na nasze twittery ;>
Mamy nadzieję, że się spodoba. (: